O czym marzą kobiety w plemiennej Orissie

O czym marzycie? Pytam kilkadziesiąt hinduskich dziewcząt.

Piękne, czarne oczy wpatrują się we mnie, niektóre płochliwie skrywają za sari. Nie wiem, czy bardziej zestresowana i podekscytowana jestem ja, czy one. A może to pytanie nie na miejscu?

Siedzę w gminnej świetlicy w najbardziej plemiennej części Indii – Orissie. Przede mną dziewczyny z pobliskich wiosek, gdzie tradycja jest pieczołowicie kultywowana – w zachowaniu się, ubieraniu, jedzeniu, posłuszeństwie wobec starszych.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Nakrywają głowę chustą, gdy w pobliżu znajduje się matka, babka, teściowa. Do młodszej siostry mówią po imieniu, ale do starszej z szacunku zwracają się „Opa“ lub „Didia“.

Każda z nich jeszcze do niedawna była przeświadczona, że przemoc domowa to także część tradycji.

Skąd mogły wiedzieć, że jest inaczej skoro praktykuje się to od pokoleń, a wiele z nich nie wyjechało nigdy dalej, niż poza obręb gminy.

Na szczęście Joytshna, jedna z nich – silna, charyzmatyczna kobieta – pewnego dnia powiedziała „stop“ i postanowiła uświadomić kobiety z pobliskich wsi, że przemoc domowa wcale nie jest tradycją, którą trzeba w milczeniu akceptować, a życie bez strachu i siniaków jest możliwe.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Wpatrujemy się w siebie.

Ja podziwiam ich piękne stroje i biżuterię, a one obserwują białaskę ubraną w hinduskie ciuchy. Siadam wśród nich, chcę się wtopić w tłum, ale kolor skóry przeszkadza. Na szczęście moje nazwisko jest popularne w Orissie, choć korzeni indyjskich nie mam. To pomaga przełamać lody.

Wyglądają jak by za chwilę miały iść na wesele lub jak hinduskie boginie, do których mężczyźni wznoszą żarliwe modły, prosząc o zdrowie, pomyślność, pieniądze.

A potem Ci sami mężczyźni wracają do domów i dają swoim „boginion“ w twarz.

Ubrane w kolorowe, tradycyjne sari, kolczyki w uszach, nosach, bransolety i pierścionki na palcach u stóp. Mienią się kolorami.

7

 

Gdybym przyjechała tu 300 lat temu wyglądałyby podobnie. Mężczyźni zmieniają tuniki na koszule, bawełniane spodnie na jeansy, a kobiety w sari przemykają przez stulecia. W takim stroju idą do sklepu, świątyni, pracują w polu, gotują obiad.

Zastanawiam się, o czym te dziewczyny myślą przed snem, jakie mają pragnienia, jaki prezent dałyby sobie na Dzień Kobiet.

Mówią po kolei, coraz śmielej. Ich marzenia pokrywają się jak by w tej indyjskiej wiosce istniała jedna wspólna studnia marzeń. Marzymy o… Chcemy, aby….

Marzenie: Zrozumienie między mężem i żoną.

Aranżowane małżeństwa to tradycja, którą pieczołowicie się kontynuuje, zwłaszcza w plemiennej Orissie. Nie ma czasu na poznanie się, wybieranie, testowanie, wybrzydzanie. Rodziny postanawiają i nie ma odwrotu.

Niektóre trafiają dobrze, inne za nic nie mogą porozumieć się z partnerem. Z tego powstają kłótnie i domowa przemoc. Mężczyźni nie rozumieją potrzeb kobiet, jak je przytulić, jak dać przyjemność. Wiele kobiet nie lubi seksu, bo kojarzy im się z obowiązkiem wobec męża. Kiedy tego obowiązku nie będzie spełniać to ten pójdzie do innej. W małej wsi plotkować będą wszyscy.

Poznałam też małżeństwa szczęśliwe. Małżonkowie pomagają sobie nazwajem, są wsparciem. Mam wrażenie, że wiele ze sobą nie rozmawiają. Każdy ma swoje obowiązki.

Nie można jednak generalizować. Widziałam nawet parę staruszków trzymających się za ręce, co w Indiach jest unikatem, a jednak się zdarza.

Marzenie: Zastopowanie przemocy domowej.

Jyothsna w ramach organizacji Janamangal uświadamia kobiety i mężczyzn z pobliskich wsi, że przemoc domowa nie jest normą, że można wrócić do domu na trzeźwo nie rzucając kobietą o ściany i że można powiedzieć „nie“, gdy facet okłada Cię pięściami.

W organizacji Jyotshny jest już 267 kobiet, spotykają się w gminnej świetlicy, rozmawiają. Na spotkania przychodzą też mężczyźni. Kiedy w jakimś domu dzieje się źle, ingerują wszystkie.

Jak to się stało, że Jyotshna zebrała tu te kobiety, a ich mężczyźni nie mieli nic przeciwko?

Pukała od drzwi do drzwi, cierpliwie rozmawiała. To ciężka praca od podstaw, praca ze zmianą nawyków, zachowań, tradycji. Ciężka zwłaszcza w Orissie, gdzie tradycja jest bardzo mocno osadzona w świadomości społeczności. Kobiety powoli rozumieją, że można żyć w spokoju, bezpieczeństwie.

Jyothsna to absolwentka kanthari, instytutu dla działaczy społecznych, który odwiedziłam ponad rok temu. Tam nauczyła się jak dokonywać zmian w swoich społeczościach i czynić ludzi szczęśliwszymi. Jyothsna to silna i zdeterminowana kobieta.

Marzenie: Równość między kobietą a mężczyzną.

Kobiety chcą budować domy, drogi na takich zasadach jak mężczyźni. Nosić cegły i nie czuć się słabsze. Chcą mieć własne pieniądze, móc decydować na równi z mężczyznami.

Marzenie: Sprzedawać własne wyroby, by zminimalizować ubóstwo i przemoc domową.

W Janamangal Jyotshna stworzyła kilka grup, w ramach których uczy kobiety z Orissy jak robić leki i kosmetyki z indyjskich ziół tradycyjnymi ajurwedyjskimi sposobami, szyć sari, tworzyć kadzidła.

Wszystkie będą sprzedawane pod jedną marką, a pieniądze z nich będą szły do kobiet i na działalność organizacji.

To danie kobietom możliwości rozwoju, zaszczepienie ducha przedsiębiorczości, namiastkę niezależności, minimalizowanie biedy.

Uczestniczyłam w spotkaniu grupy „zielarskiej“, na której mnich Guru-ji opowiadał o zastosowaniu poszczególnych roślin, kupiłam kilka mieszanek do przetestowania, ale to temat na osobny artykuł.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Jyotshna jest na etapie tworzenia logo, pod którym produkty będą sprzedawane, a także sekcji na stronie janamangal.org, gdzie będzie można te produkty zamówić. Jeśli ktoś poczuje, że chce podarować Jyotshnie wsparcie – informacje znajdziecie na jej stronie janamangal.org

Marzenie: Uporządkować bałagan, który jest wokoło.

Indie to chaos trudny do ujarzmienia. Brud na ulicach, śmieci w miastach. Zmianę zaczyna się jednak od własnego podwórka. Ludzie mówią, że uwiera ich brud, a jednocześnie wyrzucają pustą plastikową butelkę na ulicę. Marzenie, do którego realizacji nie dokłada się ziarenka.

A gdzie marzenia o podróżach, nowym sari, telefonie, kosmetykach, miłości jak z bajki?

Zbiorowość w Indiach ustępuje miejsca indywidualności.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Oczywiście, że spotkałam w Indiach kobiety wyzwolone, nowoczesne, podróżujące, umawiające się na randki. Spotkałam mężczyzn pomocnych, uprzejmych, którzy z szacunkiem traktują kobiety i swoje partnerki. Tu opisuję sytuację w plemiennej Orissie.

 

Na koniec ośmieliły się, by zadać pytania:

Czy w Waszym kraju są kwiaty?

Jak to możliwe, że rodzice pozwolili Wam podróżować?

Jak opiekujecie się Waszymi rodzicami, skoro z nimi nie mieszkacie?

Czy posiadając dwie córki, rodzice są szczęśliwi, czy to dla nich powód do wstydu?

I moje ulubione:

Co to znaczy „BOYFRIEND“?

This post is available in: English