Moje zmiany – poza etatem z nowymi projektami i przyrodą w tle.

zmianyfotor

W pierwszym tygodniu maja moje mobilne biuro jest nad Bugiem, tuż przy granicy ukraińskiej. 

W tle rechot żab, przeplatany śpiewem ptaków. Rano przylatuje żuraw i dumnie brodzi w wodzie. Co jakiś czas przeleci bocian, łabędź przypłynie po okruchy chleba, czy zanurkuje perkoz.

Jest błogo, zielono, pachnie rozkwitającą przyrodą, a internet śmiga bardzo szybko.

I siedząc pośród przyrody wypoczywam, ale i pracuję efektywnie, mam kontakt z klientami, współpracownikami, blogerami. Robię oferty, prezentacje na konferencje, załatwiam blogowe sprawy, dogrywam eventy.

I nie martwię się, że trzeba wrócić, by w poniedziałek rano stawić się w pracy. Nie muszę.
Choć do Warszawy wracam.

Mam swoje mobilne biuro

Od połowy kwietnia pracuję „na swoim” i mogę mieć biuro gdzie chcę. Najczęściej jednak jest ono w Warszawie, bo tu mieszkam.

Nie pisałam Wam od razu, że zrezygnowałam z etatu. Chciałam sprawdzić jak to jest i wtedy opisać wrażenia.

Na razie jest bardzo dobrze i mam nadzieję, że tak będzie.

Natomiast to nieprawda, że będąc na swoim stałam się zupełnie niezależna. Jestem zależna od klientów, ich potrzeb, ofert, budżetów, przetargów. Zależna od upływającego czasu, terminów, miejsc spotkań, deadline’ów, czy szybkości internetowego łącza.

Piękne jest jednak to, że sama zarządzam swoim czasem. Nie muszę siedzieć od 9 do 17 w biurze i po godzinach, by na czas zrealizować projekt. 

Przebywając w Warszawie mogę o dowolnej porze dnia pójść na siłownię (wreszcie!), potem w kawiarni odpalić komputer i popracować kilka godzin, przejść się na spacer, potem znowu popracować, spotkać się z klientem, kolejnym klientem, znajomymi.

Odkryłam, że świetnie pracuje mi się w podróży. Zwłaszcza w Polskim Busie (bo ostatnio coraz częściej jeżdżę blogowo i zawodowo po różnych miastach). Uwielbiam uczucie przemieszczania się, a gdy podczas podróży nad czymś pracuję to przychodzi mi to nadzwyczaj szybko – pod warunkiem, że nie czuję na swoim monitorze wzroku współpasażera. Co więcej – nie muszę nikogo prosić o urlop, by wyjechać. Po prostu sprawdzam, czy w tym czasie nie mam ważnych spotkań, deadline’ów i jadę.

Dlaczego zrezygnowałam z etatu?

Po prawie 5 latach w branży reklamowej/interaktywnej wszelkie okoliczności przyrody uświadomiły  mi, że to już czas, by pracować na własną markę. Ludzie, których spotykałam na swojej drodze jeszcze bardziej w tym mnie utwierdzali i przekonywali, że to słuszny kierunek.
Gdy rezygnowałam ze swojej przedostatniej pracy – w Heurece (którą mile wspominam i wciąż mam dobry kontakt ze współpracownikami i szefami) wielu „ludzi z branży” było pewnych, że idę na swoje. To jeszcze nie był TEN czas choć jakaś iskierka „pójścia na swoje” tliła się z tyłu głowy.

Ostatnia praca uświadomiła mi jednak szybko, że muszę robić to co mi sprawia satysfakcję, w czym jestem dobra, dzięki czemu się rozwijam i rozwijam w pewien sposób branżę.

Co robiłam przez ostatnie kilka lat?

W skrócie: planowałam i realizowałam interaktywne kampanie w mediach społecznościowych, m.in. na Youtube, Facebooku, Goldenline, NK, współpracując z portalami internetowymi i blogerami. O kilku prawdopodobnie nawet słyszeliście.

Najbardziej pokochałam jednak blogosferę i blogerów. Współpraca z blogerami zawsze sprawiała mi dużo satysfakcji, a gdy sama zaczęłam blogować, odczułam zwielokrotnione doładowanie energetyczne.

Wtedy też, już poza pracą, zaczęłam organizować spotkania, integrujące blogerów z różnych kategorii tematycznych.

Co teraz robię?

Moja obecna działalność w ramach własnej firmy obejmuje trzy płaszczyzny.

1. Team Kreatywny Galopujący Pancernik

Projekt blogowo-marketingowy o wdzięcznej nazwie, który tworzę razem z Maćkiem „mediafun” Budzichem.

Powstał on z potrzeby rynku. Ja i Maciek dostawaliśmy od agencji reklamowych/PR i firm coraz więcej próśb o konsultacje w ramach współpracy z blogerami, a blogerzy prosili nas o pomoc w pozyskaniu sponsora do ich projektu, czy negocjowaniu umów z firmami. Połączyliśmy kompetencje i tak powstał „Galopujący Pancernik”. A nazwa taka, bo nie chcieliśmy kolejnej z „social” w tytule. Poza tym nie jesteśmy agencją, a teamem „do wynajęcia”, który wspiera firmy, agencje reklamowe, domy mediowe w tworzeniu i realizowaniu kampanii z blogerami.

Tu tekst o pancerniku na blogu studiumprzypadku: „Robi się poważnie. O zmianach na blogowym rynku relacji”

 

Razem z Maćkiem organizujemy też konferencję MediafunLAB oraz spotkania warsztatowe OchMyBlog

2. BlogoStrefa.com

Blog, który będę rozwijać. Pracuję nad jego nową formą, wyglądem. Będzie nadal o blogerach, ale też więcej o mnie okołoblogowo, więcej informacji o aktualnych wydarzeniach, spotkaniach blogowych, ciekawych akcjach. Rozpisuję zmiany.

Zapraszam też na stronę bloga na Facebooku: fb.com/blogostrefa

Wciąż też myślę o zmianie nazwy, bo kojarzy się za bardzo z „blogosfera”. Jeśli macie pomysł i spodoba mi się – stawiam dobre wino:)

W ramach działalności blogowej nadal będę integrować blogosferę, organizując spotkania.

Coraz częściej pojawiam się też na konferencjach, szkoleniach dedykowanych blogosferze – jako prelegent.

 

 

 

3. Wenusjanki – spotkania kobiet

 

Jest to nowe wydarzenie na mapie aktywnych, przedsiębiorczych kobiet – także blogerek i videoblogerek, ale nie tylko.

Spotkania odbywają się w Krakowie, Kielcach i Warszawie. Ja koordynuję te warszawskie.

Mają one nieformalny charakter co daje możliwość integracji, relaksu w gronie inspirujących kobiet po całym dniu pracy.

Podczas każdego spotkania będzie możliwość wysłuchania historii innych kobiet, związanych z biznesem, urodą/zdrowiem, ciekawymi pasjami, a następnie zintegrować się i skorzystać z atrakcji, które przygotowali partnerzy spotkania.

Pierwsze spotkanie Wenusjanek w Warszawie już 7 maja. Trzymajcie kciuki.

Tu info o wydarzeniu: Wenusjanki w Warszawie

 

 

 

Jak widzicie sporo się dzieje. Tak lubię.

 

I wcale Wam NIE RADZĘ: „rezygnujcie z korpo i idźcie na swoje.”

 

Dobrze jest mieć etat, stabilizację, pensję co miesiąc, pakiet medyczny, czy karnet do siłowni. I jeśli tak lubicie to dbajcie o to. Znam kilku freelancer’ów, którzy ponownie zatęsknili do etatu.
Też nie wykluczam powrotu kiedyś na etat.

 

W każdym jednak przypadku, czy macie etat, czy nie – jeśli ciągnie Was do czegoś więcej to mówcie głośno o swoim potrzebach, planach, wtedy szybciej pojawiają się odpowiedni ludzie i sprzyjające okoliczności. Działajcie. Nawet malutkimi krokami, ale ruszcie się i działajcie. Może to i banał, ale działa :)

Trzymajmy zatem za siebie kciuki.

 

This post is available in: English