KAPLAN – dwa tygodnie to za mało / nauka angielskiego w Londynie

Fotor01007215632
Dwa dni temu wróciłam z kursu angielskiego w Londynie i już tęsknię. Za Londynem, za swoją szkolną grupą, blogerami. Dwa tygodnie to zdecydowanie za mało.
Mimo, że Warszawę lubię i mam tu super znajomych, to jednak w Londynie jest jakaś magia.

Ta powyżej to moja szkolna grupa.
Jak widzicie nie są to licealiści, z którymi do tej pory kojarzyły mi się wyjazdowe kursy językowe. Przekrój wiekowy 25-40 lat.

Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek dane mi będzie w takim kursie uczestniczyć. 
Kolejny  – po koloniach blogerów – dowód, że to, że: „nigdy nie mów nigdy”. 


Co to jest Kaplan?

Kaplan to sieć szkół języka angielskiego zlokalizowanych w Anglii, USA, Singapurze, Malcie, Australii, Nowej Zelandii, Irlandii. Jednym z najbardziej popularnych kierunków jest właśnie Londyn. A szczególnie sporo osób przyjeżdża tu z Ameryki Południowej. Siedzą potem w kurtkach zmarznięci;)
Kaplan zaprosił mnie i Maćka Budzicha do Londynu, by sprawdzić ich kursy. Pomyślałam, że to jednocześnie świetna okazja do poznania blogerów z Londynu, zatem tym chętniej przyjęłam zaproszenie.
Tak też powstał tag #blogerzywlondynie i #kaplanexperience, które mogliście obserwować m.in. na moim instagramie.

Dla kogo ten kurs?

Dla każdego kto w anglojęzycznym kraju chce nauczyć się angielskiego, podszlifować umiejętności, mieszkając i przebywając jednocześnie z osobami, przy których musisz po angielsku mówić – nie masz wyjścia. No chyba, że przyjedziesz ze znajomym, ale to bez sensu.

Plusem nauki zagranicą jest to, że jeśli nawet zapomnisz się i zaczniesz mówić po polsku to i tak nikt Cię nie zrozumie. A jeśli nie znasz wyrażenia po angielsku to trzeba kombinować, by wytłumaczyć o co Ci chodzi, w pokrętny sposób, ale wytłumaczyć. I w ten sposób przełamujesz swoje opory przed mówieniem.

Tak jak pisałam wyżej – przekrój wiekowy jest spory. Dlatego w Londynie są dwie szkoły Kaplana. Na Covent Garden uczą się osoby poniżej 25 roku życia, na Leicester Square powyżej 25 roku. Obie szkoły są świetnie zlokalizowane. Tuż przy stacjach metra, w samym centrum tętniącego życiem Londynu – przy teatrach, muzeach, kinach, knajpkach.

Jak wygląda nauka?

Pierwszy dzień
W pierwszym dniu wszyscy nowo przybyli spotykają się w dużej sali.
Przysiadłam przy dwóch Japonkach. W toku rozmowy okazało się, że nie są w sumie Japonkami tylko Włoszkami. Urodziły się we Włoszech, pracują jednak w japońskiej restauracji i tato ich wysłał na 6 miesięcy, by nauczyły się angielskiego – w prowadzeniu restauracji to niezbędne.
Zatem siedzę przy tych japonko-włoszkach i zaczyna się część oficjalna – przedstawianie kadry i testy przydzielające do grup.
Zanim nauczyciele przydzielą nas do odpowiednich grup, przysłuchują się rozmowom, które prowadzimy w ławkach.
Okazuje się, że trafiłam do grupy Professional English. Wow. Pewnie dlatego, że wpisałam w formularzu, że chcę podszkolić wystąpienia w języku angielskim i podszlifować język na tyle płynnie, by móc jeździć po świecie i poznawać blogerów różnych narodowości.

I teraz uwaga, rozpoczyna się część bardzo subiektywna. 

Nie wiem bowiem jak jest w innych grupach. Ja ze swojej byłam mega zadowolona, Maciek ze swojej średnio. M.in. dlatego, że w Maćka grupie był  na przykład fashion designer z Chin, wg którego „zwierzę na R” to „Zebra”. A cała jego grupa nie wiedziała co to Prodigy!
Zatem poniższy tekst jest subiektywny, pisany tylko z perspektywy mojej grupy:

Kolejne dni

OK, pierwszy dzień nauki. Siedzimy na krzesłach w kręgu. Grupa bardzo międzynarodowa. 
Są osoby z: Brazylii, Tajlandii, Japonii, Moskwy, Wenezueli, Paragwaju, Portugalii, Hiszpanii, Belgii. Bardzo dobrze czułam się w tym międzynarodowym środowisku.
Można było skonfrontować zachowania, sposoby prowadzenia biznesu, nawyki, obyczaje ludzi z różnych krajów i kultur. Inspirująca dawka wiedzy.

Kurs w Kaplanie skonstruowany jest tak, że w każdym momencie możesz dołączyć do danej grupy i nie ma się wrażenia, że nagle jesteś w tyle z dużą ilością materiału. Nowi ludzie przyjeżdżają tu co tydzień.

Dużo rozmawiamy – uczymy się jak prowadzić rozmowy biznesowe po angielsku, pracujemy w mini-grupach rozwiązując case studies, a następnie cała grupa prezentuje swoje stanowisko przed wszystkimi. Projektujemy naszą wymarzoną firmę, przydzielamy stanowiska, obowiązki. Uczymy się sztuki prezentacji po angielsku. Wszystko w mega przyjaznej, motywującej atmosferze.

Wiem, że w innych grupach były nieco inne zajęcia, w luźniejszej tematyce – kwestia specyfiki grupy.

Czas trwania zajęć

Są grupy poranne i popołudniowe. Ja akurat byłam w popołudniowej od 14:30 do 17:45. Kto jest bardziej zdeterminowany, by być w szkole o 8:15 to może się zapisać na grupę poranną.

Na ile przyjechać?

Dwa tygodnie to minimum. Akurat wystarcza, by sprawdzić szkołę i zdecydować, czy chce się przyjechać na dłużej. Większość osób przyjeżdża na kilka miesięcy. Wtedy taki wyjazd ma sens. Po dwóch tygodniach czułam niedosyt, choć fakt – sporo się nauczyłam. Przemogłam opory przed publicznym przemawianiem po angielsku, nauczyłam nowego słownictwa, wiele razy łapałam się na tym, że myślałam po angielsku. Jeśli zatem macie możliwość – przyjeżdżajcie na kilka tygodni.

Bystra Tablica – filmik

Ważnym elementem klasy, o którym muszę wspomnieć to „Smart Board”. Interaktywna tablica, która służy jako rzutnik, ale po którym można pisać. Włączaliśmy zatem prezentacje, strony internetowe, po których pisaliśmy flamastrami.
Kliknijcie w filmik i zobaczcie jak prezentuję:

A to dolny fragment tablicy:

FOTKI

OK, a teraz przerwa i kilka pozowanych zdjęć.
Tak naprawdę: nie byłam z Maćkiem w grupie, nie siedzieliśmy przy ławkach, reszta się zgadza:)

Gdzie mieszkają studenci?

Do wyboru jest mieszkanie u rodziny lub w akademiku. Nie znam zasad przydziału, ani doboru rodziny. Rekomenduję jednak akademik, większa swoboda, a do tego super warunki. W takim apartamencie jest 6 sypialni, każda z łazienką i wspólny kuchnio-salon.
Podobno w Londynie w najlepszych warunkach mieszkają studenci.
Nasz akademik był przy Tower Bridge, a nazywał się Urbanest. 
Oto on:

Co poza nauką?

Kaplan ma bogatą propozycję zajęć pozaszkolnych. Zatem jeśli ktoś przyjeżdża sam do obcego kraju, niech się nie martwi, że zostanie pustelnikiem. Są integracyjne wyjścia do knajp, na musicale, do kina, na mecz, wyjazdy do okolicznych miejscowości, na imprezy, itepe. Do wyboru do koloru. Do tego Kaplan ma zniżki studenckie, więc korzystać warto.
Oto przykładowa rozpiska:

Co mi się nie podobało?

Za krótki czas trwania kursu.
Wiadomo, że nie każdy może przyjechać na dłużej niż dwa tygodnie. Jeśli jednak macie taką możliwość, korzystajcie z niej. Ja ledwo co się rozpędziłam, zżyłam z grupą, nabrałam pewności w angielskim, już musiałam pakować walizkę.

Brak klimatyzacji w salach. Miał być chwilowy, a trwał dwa tygodnie. Po pewnym czasie zaczęłam podejrzewać, że to specjalnie dla tych z Ameryki Południowej taki gorący klimat stworzono. Przynajmniej nie zmarzliśmy.

Polubiłam Coca Colę… podobno inną wodę do niej dają, niż w Polsce.

—————————–

KONKURS

OK. Pora zatem wracać myślami do Polski.
A żeby nie było, że wracam z pustymi rękami – mam dla Was trzy londyńskie zestawy – jak na zdjęciach. Takiej bluzy ani okularów nawet ja nie mam.

Zadanie proste jest bardzo. Napiszcie słowo, wyrażenie angielskie, które Was bawi, zadziwia, rozśmiesza.
Proste, prawda? No to do dzieła. 
Śmieszne, dziwne, zaskakujące słowa, wyrażenia wpisujcie w komentarzach do 16 października. Wystarczy jedno, ale może być kilka.
Po tym czasie wybiorę trzy, których autorzy otrzymają poniższe zestawy, wysłane prosto z Londynu.
Wyniki ogłoszę do poniedziałku w notce na blogu.

Good luck!

This post is available in: English