Londyn w moim telefonie + rozwiązanie konkursu

photo+2-1
A to ciekawe. Londyn mnie chyba znowu wzywa. 
W momencie pisania tej notki przyszedł do mnie mail z zaproszeniem na spotkanie obcokrajowców mieszkających w Warszawie, spotkanie inspirowane Londynem. Kilka dni temu wydawnictwo Pons oferowało mi wysłanie książki „London calling”. Hm. W sumie… nie ze wszystkimi blogerami zdążyłam się spotkać, czeka mnie spotkanie z blogerami-anglikami. 
Może pora wrócić? Zbadać bardziej dokładnie angielską blogosferę. 
fot. Ja
OGŁOSZENIE WYNIKÓW KONKURSU
Na razie jednak ogłoszenie wyników konkursu oraz kilka zdjęć, które uchowały się w moim telefonie. Niech ujrzą światło dzienne.
Bardzo Wam dziękuję za udział w konkursie. Dzięki Wam wiele nowych, ciekawych słów poznałam. Miały być trzy nagrody, ale udało mi się zdobyć dla Was pięć takich zestawów ufundowanych przez Kaplan International.
Londyński zestaw wędruje do:
eve marie

two tea to room two – czytane szybko brzmi bardzo śmiesznie, a do tego jest takie… brytyjskie.

agaphcia8

a ja najbardziej lubie – peek-a-boo

Veni

Za dzieciaka na angielskim dostawałam czkawki za każdym razem, gdy miałam nazwać wiewiórkę. Zbitek prawieniewymawialny dla mnie – squirrel – wprawiał zestresowaną przeponę w drgania z niezwykle silnym efektem werbalnym. Biedna nauczycielka nie wiedziała, gdzie się chować, bo jedno otwarcie paszczy wystarczało. S(czknięcie)irel. S(CZKNIĘCIE)IREL. A ta piekielna wiewiórka nam się uparcie przewijała w czytankach :) Nie lubiłam tej nauczycielki, ale jak sobie przypominam moje zmagania z gryzoniem, to nie mogę się nie śmiać. :D Ale czkawki już nie miewam. 

Black dressess

sophisticated – najbardziej popularne słowo na angielskim przez całe moje liceum. Niektórzy mieli problemy ze zdaniem matury na poziomie podstawowym, ale dla lansu wplatali je w każde możliwe zdanie żeby mówić „seksownym angielskim”

skahio

Niezwykle ciepło kojarzy mi się słowo reconciliation oznaczające pojednanie Jest wytworne i nadaje zgodzie odpowiednia moc i respekt. Z zabawnych słów uwielbiam canoodle czyli nawałnica buziaków i uścisków.

Spodobały mi się Wasze słowa i zaczęły dźwięczeć w głowie. Po prostu.
Swój adres korespondencyjny z nr telefonu podeślijcie na maila: ilona.patro@gmail.com

ZDJĘCIA 

A teraz kilka obiecanych fotek z telefonu. Może zachęcą Was do londyńskiej wycieczki.

M&M’s World
Ulokowany na Leicester Square. Poszłam tam z rekomendacji Fashionelki. Co za zapach w środku – cukierkowy, słodki, przyjemny.

Buckingham Palace

To ostatnia szansa, kiedy mogłam zwiedzić Pałac. Zamykany jest pod koniec września dla turystów, a ponowna szansa na zwiedzanie – dopiero w lipcu.
Byłam pod wrażeniem organizacji, porządku zwiedzania i sklepu ze stoiskiem Royal Baby. Zdjęć komnat nie ma. Próbowałam robić z ukrycia, ale mnie nakryli…

Camden Town

Dzielnica, która zaskakuje różnorodnością, alternatywnością, serwuje street food z różnych państw.
To tu mieszkała m.in. Amy Winehouse. Tu zbierają się artyści, tu nie trzeba chodzić w szpilkach i spodniach z kantem.
Kontrola wagi
Budki z jedzeniem
Tak na świeżym powietrzu powstaje pyszna kawa
PIEROGI
Yolo-sweterki
Magnesy magnesy. I Banksy.
Na Camden Town spróbujesz jedzenia z różnych zakątków świata. Tu indyjskie.
Tak się je na Camden Town

Ludzie

Natalia i Jorge – najlepsi przewodnicy po Londynie.
Blogowa, sielska niedziela na Notting Hill
OchMyBlog Londyn
Grupa w Kaplanie – każdy z innego kraju

Uliczne

Na China Town – chińczycy mają fantazję
A oto książka kupiona w księgarni na Notting Hill. Tak. TEJ KSIĘGARNI Z FILMU. Ona istnieje.
Londyn nie jest miejscem, w którym chciałabym mieszkać do końca życia. Zauroczył mnie jednak. Ma w sobie coś pociągającego. W tym chaosie, wielokulturowości panuje porządek. Magiczne. Dziękuję Kaplanowi za zaproszenie. Brakuje mi mówienia na co dzień po angielsku, więc sobie po angielsku śpiewam w domu:)
 
Do jakiego państwa, miasta pojechać jeszcze blogowo?

This post is available in: English