CeWEBryci są wśród nas

17.01.2012 BLOGS
cewebryci_650x200
Dowiedziałam się, że jestem cewebrytą. 

Cóż, każdy kto wkracza w świat społeczności internetowych musi się liczyć z tym, że może zostać sławnym. TY prawdopodobnie też cewebrytą jesteś. 
Sława w internecie jest bowiem na wyciągnięcie ręki, może jej doświadczyć każdy, nie będąc internetową gwiazdą.
Wystarczy zgromadzić wokół siebie kilka osób, którzy Cię czytają/oglądają, czy śledzą statusy – dla nich możesz być sławny, nawet jeśli jest to sława trwająca 15 minut. Magia internetu.
 

O fenomenie i specyfice sławy w internecie pisze Michał Janczewski w książce „Cewebryci  – sława w sieci”.

 Jeśli jeszcze nie czytaliście, to mam egzemplarz książki dla kogoś z Was, ale… najpierw dobrnijcie do końca wpisu:]
Piękną definicję sławy przeczytałam w książce Michała: „Sława to proces przenoszenia egzystencji jednostki na oczy społeczeństwa” (dr David Giles).
A teraz pomyśl, czy kiedykolwiek przeniosłeś/przeniosłaś egzystencję swojej jednostki na oczy społeczeństwa (tego internetowego)? I nawet jeśli nie masz bloga to nie mów „nie”, bo zrobiłaś(eś) to – na Fejsie, czy NK. Czyli… jesteś cewebrytą.

  
Czym się różni sława cewebryty od sławy celebryty? – zapytałam Michała.
„Widownią. Cewebryta ma zazwyczaj widownię mniejszą, ale bardziej konkretną. Nawet jeśli liczy ona 15 osób to jest to relacja twarzą-w-twarz.
W przypadku celebryty nie ważne dla kogo jest on sławny. Widownia jest masą beztwarzową. Tak traktują ludzi stare media – jako masy, pozbawiając indywidualizmu. Liczą się tylko cechy wspólne. Największą oglądalność zyska ten program, który uderzy w jak największą ilość cech wspólnych ludzi.
W sieci natomiast istnieje silne manifestowanie indywidualności.”
W internecie łatwo zostać sławnym w skali mikro. Tak jak pisałam – wystarczy, że zgromadzisz kilkanaście osób, wokół swojego bloga, czy konta na Facebooku i będą czytać Twe statusy. 
Niektórym taka skala sławy nie wystarcza, dążą do zwiększenia jej zasięgu, zdobywając coraz więcej widzów/czytelników poprzez np. interesujące prowadzenie bloga. Wtedy taki cewebryta ma szansę zostać gwiazdą internetu.
Jedną z dróg zdobycia sławy (w skali makro) w sieci jest wideoblogowanie – czyli prowadzenie bloga za pomocą nagrań wideo (na wszelki wypadek wyjaśniam;) Najwięcej wideoblogów czai się na YouTube. „Każdy, gdzieś w zakamarkach swojego umysłu chce być gwiazdą” – tak argumentował sukces YouTube jego założyciel Chad Hurkley.
Michał w swojej książce opisuje zjawisko sławy w sieci na przykładach amerykańskich wideoblogerów. 
Znajdziecie tu m.in. historię bezdomnego kierowcy tira, który opisywał na blogu swoje przygody z trasy – te bardziej i mniej grzeczne. Ponętnej Rosjanki, która poprzez wideoblogowanie uczy angielskiego i rosyjskiego, czy faceta, który na wideoblogu opisywał swoje rytuały piątkowych nocy. Jedynym polskim przykładem opisanym w książce jest vlog „Byłego żołnierza PRL”.
Kilku bohaterów z książki:
Książka aż kusi, by być pozycją multimedialną – za sprawą dużej ilości linków w przypisach do konkretnych wideoblogów i nagrań na YouTube. 
Sylwetki, historie wideoblogerów opisane w książce, czynią z niej pozycję przyjemnie czytającą się w metrze, czy do poduszki (mimo, że to lektura popularno-naukowa). 
„Dlaczego nie oparłeś swojej książki na przykładach polskich wideoblogerów?” – pytam Michała, czując niedosyt.
„Dlatego, że w Polsce jest ich za mało, żebym mógł mieć swoich ulubieńców, jakichś mało znanych, o których warto byłoby opowiedzieć światu. Są tylko tacy, których znają wszyscy. Ja chciałem mieć morze cewebrytów i wyszukiwać spośród nich perełki.” – odpowiada. 
Morza wideoblogerów jeszcze nie mamy, ale spore jezioro już jest. Fakt, że wiele wideoblogów to irytujące gadanie przed kamerką o „4literach maryny” bez ładu i składu z cmokaniem między słowami, ale są też wideoblogi snujące ciekawe historie, profesjonalnie wyreżyserowane i zmontowane.

Szczerze przyznam, że blogi wolę czytać, niż oglądać, ale po zapoznaniu się z książką, zjawisko wideoblogowania wciągnęło mnie. Wyszperałam kilka wideoblogerskich perełek.
Specjalnie nie podaję nazw, bo….

…mam KONKURS z polskimi wideoblogami związany.  
Do wygrania książka „Cewebryci – sława w sieci”. Chciałabym rozdać wszystkim, ale mam tylko jedną… Najwyżej będziecie sobie pożyczać, bo poczytać warto.
Zadanie jest mega proste i jakże przyjemne:

Wystarczy, że w komentarzu pod notką wkleicie link do polskiego wideobloga lub konkretnego polskiego wideoblogerskiego nagrania, które czymś Was zaciekawiło, zaskoczyło, oczarowało lub zaintrygowało. Bardzo krótko dopiszcie, czym.

Jeśli sami jesteście wideoblogerami, możecie jak najbardziej podlinkować siebie:)
Ja i Michał Janczewski – autor książki – wybierzemy  osobę, której link zgodnie nazwiemy „perełką”:)
Nie ma znaczenia, czy jesteś moim znajomym, sąsiadem, rodziną. Równe szanse dla wszystkich:) Chcesz książkę? Podaj link:)
Czekam do 25 stycznia. 

 

This post is available in: English

Podobne