Spotkałam się z blogującymi tu Polakami i jestem na dobrej drodze ku poznaniu blogerów-Anglików. Mam jednak na to niecały tydzień.
OchMyBlog Londyn
Oto kto przybył
NIEESIA – jedna z pierwszych vlogerek kosmetycznych
Kanał na youtube: YT.com/nieesia25
I drugi kanał parentingowy: YT.com/jamesmumsaid
LISIE PIEKŁO
Kanał na Youtube: yt.com/lisiepiekło
RIENNAHERA
Blog: riennahera.com
NAT W LONDYNIE
Blog: natwlondynie.com
EDUKACJA-INSPIRACJA
Blog: edukacja-inspiracja.blogspot.co.uk (obiecała reaktywować, bo temat bloga ciekawy)
MICHAŁ GAŁUSZEK
Blog: majkelizm.pl (ale ma być podobno wkrótce nowy)
a następnego dnia spotkałam się dodatkowo z:
MISS PLAYGROUND
Blog: missplayground.blogspot.co.uk
SERNIK Z PIEPRZEM
Blog: damselleindistress.blogspot.co.uk
Kilku blogerów pisało, że bardzo chciało przybyć, ale praca im to uniemożliwiła. Trudno znaleźć termin pasujący wszystkim. Cieszę się jednak, że nawiązaliśmy kontakt – będziemy kontynuować online’owo!
Obserwacje i wnioski po rozmowach z blogerami:
- komentarze – polskie są dłuższe
Angielscy czytelnicy na blogach modowych (nie wiem jeszcze jak na innych – może mi powiecie?) ograniczają się do komentarzy w stylu „lovely dress”, „so cute”, bez nawiązywania relacji.
Polacy umieszczają komentarze dłuższe, dopytując gdzie dana sukienka została kupiona, ile kosztowała, czy są inne kolory. Próbują nawiązywać głębsze relacje, wychodząc poza blogowe komentarze – wysyłają maile, prywatne wiadomości, kontynuując rozmowę.
- zawiść – polska jest większa
Polaka wciąż boli, że ktoś odnosi sukcesy, jest szczęśliwy, popularny. Tak boli, że szpilę wbija, gdy tylko to możliwe. Krytyka nie polega tylko na napisaniu negatywnego komentarza o beznadziejnych włosach, czy szmince. Znane są przypadki donosów do pracodawców blogerów o tym, że bloger opublikował notkę, post na Facebooku w godzinach pracy; o tym, że bloger kosmetyczny pracujący w sklepie kosmetycznym korzystał z próbek perfum i zapachy opisywał na blogu. Czytelnicy/widzowie angażują się w poszukiwania zdjęć członków rodziny b(v)logera, by je przerobić, podać nieprawdziwe fakty o rodzinie blogera i tym samym działać na jego niekorzyść. W głowie się to nie mieści, ale tak jest, słyszałam z różnych źródeł.
Angielscy czytelnicy są nieco inni.
- polski język jest bogatszy – w języku angielskim nie da się wyrazić wszystkiego co w polskim – nawiązań, przenośni, słownictwa. Ponadto ten sam tekst notki tłumaczony z polskiego na angielski w większości przypadków wychodzi „kanciasty”. A może po prostu blog/vlog to jedna z możliwości kontaktu z językiem polskim, gdy się mieszka zagranicą i dlatego blogerzy to pielęgnują. hm?
- Polacy wytykają najmniejsze błędy – pojawia się znowu zawiść Polaka. O ile Anglicy nie wytykają tego, że w danym zdaniu zrobi się minimalny błąd, o tyle Polacy doszukują się literówek, błędów w akcencie. Potrafią przy tym wytykaniu być naprawdę nieprzyjemni, zatem blogerzy wolą sobie tego oszczędzić i nie dawać im kolejnych powodów do hejtowania.
- pisząc po polsku łatwiej zostać zauważonym – dziwne, a jednak. W Anglii blogowanie jest bardzo popularne. Blogerów jest mnóstwo, w różnych kategoriach. Zatem pisząc po angielsku trudniej jest się „wybić”, dotrzeć do czytelników, zatrzymać ich przy sobie – tak mówią blogerzy, z którymi się spotkałam.
Rozmawialiśmy także o serwisach społecznościowych wspierających blogowanie, radzeniu sobie z hejterskimi komentarzami, strategiach blogowania, współpracy z reklamodawcami. Dziewczyny powiedziały, że jest wiele agencji PRowych, które mając w bazie blogerów, wysyłają im kosmetyki do testowania, ciuchy – w zamian za bannery na blogu. Zbieram więcej opinii i doświadczeń, by móc o działaniach reklamowych więcej napisać.
A tu jeszcze kilka zdjęć z dnia spędzonego z blogerkami na Notting Hill. Była bubble tea, sesja zdjęciowa, spacer i blogowe rozmowy. Piękna londyńska jesień rozpieszcza.
Trzymajcie kciuki za kolejne londyńskie spotkania z blogerami. Namierzam blogujących Anglików i osoby, które mogą mi opowiedzieć więcej o współpracy reklamowej na tutejszym blogowym rynku.
Więcej relacji na bieżąco na Instagramie: instagram/ilopatro
O moich pierwszych wrażeniach notka tu: pierwsze londyńskie wrażenia
W Londynie zostaję do soboty, ale już wiem – dwa tygodnie to dla mnie za mało. Chcę tu zostać dłużej!