Praca zdalna w Hiszpanii. Marzenia vs rzeczywistość

FotorCreatedvhvvhv

„No kto to widział, żeby w Barcelonie pracować!“ – napisała mi Maja pod notką o kawiarniach do pracy w Barcelonie.

I w sumie racja. Odciąć się od świata, wyłączyć telefon, chłonąć słońce, jeść krewetki, pić sangrię i bez celu przepuszczać piasek przez palce…

Postanowiłam jednak zrobić eksperyment

…i przenieść swoje warszawskie mobilne biuro do miast europejskich, by sprawdzić, czy da się pracować i odpoczywać jednocześnie, a do tego nie czuć się jak kosmita w kawiarniach siedząc z komputerem.

Dodam, że w niektórych krajach, które odwiedziłam, tak się właśnie czułam, dziwacznie – bo kto to widział pracować w kawiarni. Biuro jest od tego, z kartą odbijaną na zakładzie.

Na początku podzieliłam wrażenia na dobre i złe, ale jak skończyłam pisać to stwierdziłam, że każda zła wychodzi na coś dobrego, a w każdej dobrej czai się jakiś chochlik.

Oto wrażenia dobre i złe

Niedziela tłoczna w kawiarniach Barcelony

Do Barcelony przyjechałam w niedzielę, więc od razu pojawiła się myśl, by wypróbować „kawiarnie do pracy“. Komputer do torby i prowadzona google maps ruszyłam na freelanserski podbój.

Wtem ups. Ściana.

Pierwsza rekomendowana kawiarnia pełna, druga pełna, trzecia pełna, a nikogo z komputerem. Jak kosmitka. „Gdzie ty się Ilona pchasz do knajpy z komputerem w niedzielę“ – szybkie otrząśnięcie.
Poszłam zatem na plażę, usiadłam na piachu, podzwoniłam po znajomych, rodzinie, zrobiłam zdjęcia do notek.

Warto pamiętać o celebrowaniu weekendów, by nie zwariować, nawet gdy lubi się swoją pracę.

Wifi w kawiarniach nie zawsze działa

Rozsiadam się w kawiarni. Kawa zamówiona, jedzenie zamówione, otwieram komputer, ach posiedzę sobie ze dwie godziny.

„Tak, wifi działa świetnie“ – zapewnia mnie Enrique, czy inny Manolo.

Nie zadziałało. Pora na kolejną kawiarnię, a przecież o suchym pysku siedzieć nie będę.

Wypiłam zatem kawę, zjadłam sałatkę i porozmawiałam przez telefon z klientami.

Z komputerem w kawiarniach nie zawsze naturalnie

Praca w Hiszpanii przy komputerach jest popularna.

No chyba, że trafisz do jakiegoś lokalnego baru, gdzie pan za barem zerka – „no jak to? Wypij, zjedz, ale nie pracuj.“

W takich chwilach wmawiam sobie, że mam misję, że recenzuję, obserwuję, pracuję i tłumaczę, że ja piszę artykuły o ciekawych miejscach na świecie. Wtedy już taki pan patrzy na mnie inaczej.

Kawiarnie do pracy istnieją

Uwielbiałam trafiać do kawiarni, które mają szyld z napisem „workplace“. Można tam siedzieć kilka godzin wśród innych ludzi pochylonych nad komputerem, a obsługa była do tego przyzwyczajona.

Sporo jest takich miejsc w Madrycie i Hiszpanii. Ja znalazłam dla Was najlepsze i spisałam w notkach: Kawiarnie do pracy w Madrycie, Kawiarnie do pracy w Barcelonie.

Być na linii

I to co ważne w pracy zdalnej to kontakt telefoniczny.

Pierwszy raz, gdy ktoś do mnie dzwonił z Polski nie przebierałam nogami myśląc o każdej mijającej minucie jako sztabie złota.

Siedziałam zatem na madryckim placu, omawiałam kampanię z klientem, planowałam działania. On w Warszawie, jak w Madrycie.

Oddzwaniałam spokojnie do znajomych, do współpracowników i nikt nie miał pretensji, że teraz jestem poza Polską i nie ma ze mną kontaktu.

Google maps mnie prowadzi

A najlepsze, gdy umówiłam się z blogerem, prowadził mnie google maps, a ja przez całą drogę mogłam wysyłać smsy, dzwonić, sprawdzać trasę. Nieoceniona wygoda.

Czas liczony tapasogodzinami

Wszystko dzięki wsparciu Orange i ich usłudze roamingowej Go Europe. Jak wybieracie się do Hiszpanii, ogarnijcie ją sobie, bo ceny są takie jak by się rozmawiało w Polsce!

A jeśli chcecie sprawdzić jak rzeczywiście można zaoszczędzić z tym roamingiem w Hiszpanii, oto tapasogodziny:

infografika_barcelona_2702_2015b

I na koniec ważna złota myśl:

Jeśli praca łączy Wam się z pasją to nie ścigajcie się ze swoim organizmem, ale słuchajcie go, bo organizm w pewnym momencie powie dość i będziecie zbierać głowę z podłogi.

Super jest pracować w Hiszpanii, ale w takiej pracy też trzeba znaleźć czas na przesypywanie piasku przez palce, czy telefon do przyjaciela.

Work-life balance. 

This post is available in: English